Zdajecie sobie sprawę, że jest coraz więcej młodych osób na oddziałach psychiatrycznych. Obecnie jest o 50% więcej chętnych niż miejsc. Młodzież i dzieci przyjmowane są najczęściej z depresją.
A przez ostatnie 3 lata liczba prób samobójczych wśród nastolatków wzrosła trzykrotnie.
Skąd to wynika?
1. Rodzice. Polscy rodzice bardzo często chcą, aby ich dzieci miały „lepsze” życie niż oni. W związku z tym mają ogromne oczekiwania i wymagania względem swoich dzieci. A one zwyczajnie nie dają rady.
2. Krytyka. Niestety zarówno w domu jak i w szkole młodzi są poddani ciągłej krytyce i porównywaniu. Trudno w takich warunkach czuć się ze sobą dobrze i budować zdrowe poczucie swojej wartości.
3. Wartości. Młodzi znacznie wcześniej niż poprzednie pokolenia widzą rozjazd między tym co serwuje im system (szkoła, dom, kościół …) a tym, jakie są z tego korzyści, ale przede wszystkim jaką cenę trzeba za to zapłacić. Obserwują swoich ambitnych rodziców, którzy żyją resztkami sił i sami nie chcą takiego życia. Problem tylko w tym, że nie zawsze mają prawo głośno się temu przeciwstawić lub choćby poszukać i sprawdzić alternatywne pomysły na życie.
4. Reforma. Uczniowie klas 7, którzy musieli sobie poradzić z nowym programem, ogromną liczbą godzin w szkole plus mało czasu na ruch, swoje zainteresowania i tak zwane nicnierobienie.
To wszystko może frustrować i powodować ogromne napięcie w ciele. Część młodych reaguje agresją względem innych lub siebie np. okaleczając się.
Inni pozostają w smutku, marazmie i poczuciu bezradności, stają się chodzącymi trupami.
Takich młodych zamyka się na oddziałach. Ale czy to rozwiązuje problem? Zdecydowanie nie. Leki przez jakiś czas dadzą poczucie ulgi, braku cierpienia, ale tak naprawdę stępią i osłabią kontakt z tym, co i tak na nowo się odpali po powrocie do rzeczywistości. Bo smutku i złości nie da się zapomnieć. I tak kiedyś trzeba się tym zająć.